Nikt tu dawno nikt nie pisał...no to może ja.
Zdiagnozowałem u siebie(to wcale nie było trudne) zaawansowany Exploholizm. Mam Ex od ponad roku, czasami mam wrażenie, że częściej stoi niż jeździ, ale jakoś mnie to o zgrozo wcale nie zraża.
Wczoraj szczęśliwy odebrałem auto od lakiernika, odświeżony lakier, zero rdzy(przynajmniej widocznej
) wszystkie chromy święcą jak psu jaja, lampy odświeżone. Normalnie wygląda jak jeżdżące milion dolarów. Przejechałem 10km i padła wycieraczka kierowcy... jutro wyjazd, więc dzisiaj wieczór spędzę w garażu na dłubaninie.
Wrócę z wyjazdu i auto do mechanika(jeszcze nie wiem jakiego, bo jakoś w okolicy nie mogę znaleźć nikogo, kto ogarnia V6...), bo silnik jakoś dziwnie pracuje, poza tym amortyzatory trzeba wymienić, gumy w zawieszeniu... Wróci od mechanika, to do tapicera, bo podsufitówka brzydka, zamarzyła się czarna...
Może za rok sobie wreszcie pojeżdżę...