Jesli komus nie chce sie czytac mojego wypracowania, to pytanie glowne wytluscilem...
a uzytkownikom, ktorzy beda dopiero zakladac gaz, moj przypadek moze sluzyc jako przyklad, czego musza wymagac od instalatora, zeby potem kilka razy nie jezdzic na poprawki...
A wiec wczoraj z rana, bylem umowiony na montaz gazu do EXa...
Pomijam fakt, ze bylem umowiony na 8.00, ale samochod wjechal na kanal dopiero ok 10.30-11.00 (jakbym wiedzial, to moglbym sie mogl przynajmniej wyspac, a nie wstawac przed 7 zeby zdazyc ).
Umowione bylo z wlascicielem zakladu ze ma byc zalozone:
- reduktor: 1 duzy (do conajmniej 250KM) lub dwa mniejsze (np. do 150KM)
- wtryski: Valtek w wersji BFC (wyzsza wydajnosc od standardowych)
- butla 88l zewnetrzna w kolo, montowana DO RAMY
- komputer sterujacy: STAG-300
- rurka butla-reduktor fi 8mm
Autem wjechalem na kanal, stoje i patrze jak to robia... widze, ze gosc nie wie jak zapas spuscic na ziemie (ja tez, ale wystarczy pomyslec)... Wiec opuscilem, sciagnal kolo, mowie ze butla zgodnie z ustaleniami z szefem ma byc do ramy, wiec zeby wciagneli ta linke i schowali w srodku butli... ani sie obejrzalem a linka stalowa z ta koncowka zostala ucieta na dlugosci ok 40-50cm
Lekko sie wkurzylem, bo mysle sobie "po co ucinac linke, skoro montaz ma byc DO RAMY!"
No wiec patrze co drugi pracownik zaczyna grzebac przy silniku, a tu podchodzi do mnie jakas pani i mowi, ze niestety podczas montazu nie wolno mi przebywac w warsztacie, tylko mam isc do biura i na sofie czekac. No to ja zdziwko, wiec idziemy do szefa wyjasnic. Ostatecznie "moge byc przy montazu, ale to negatywnie wplywa na montaz i zebym sie nie dziwil jak pozniej cos nie bedzie dzialac" to juz sie calkiem zdziwilem i mialem powiedziec pracownikom, ze zabieram auto, ale jak zobaczylem to juz wszystko z silnika (aku, dolot powietrza, obudowa filtra, etc) bylo wyciagniete, pomyslalem tylko "trudno, bede im patrzyl na rece i dopilnuje aby bylo zrobione najlepiej jak sie da"...
Widze ze gosc przyniosl reduktor i szuka dla niego miejsca... patrze a na nim nalepka "Zavoli ZETA", pytam czy to wersja N (ktora akurat wiem, ze jest do 150KM), czy S (z tego co pamietalem, cos ponad 200KM). Pracownik odpowiada ze do 150KM, ale "wystarczy". Powiedzialem ze chyba sobie jaja robi (nie doslownie), bo z szefem ustalilem ze albo 2 takie, albo 1 duzy. Wiec poszedl do biura, a ja sobie ogladam pudelka z wtryskami i widze "Valtek STANDARD", wiec pomyslalem ze moze pomylili zestaw, ktory byl dla kogos innego... ale po chwili z mechanikiem wraca szef ktory wylecial do mnie z morda ze jak mi to nie pasuje, to jakie (i ile) chce reduktory, jakie wtryski, jakie dysze, to takie mi zaloza, ale nie daja gwarancji ze to bedzie dzialac, albo ile auto bedzie palic (moze i 40l/100). Wiec juz sie nie na zarty roz*&^%$#*lem i oprzy pracownikach zaczalem sie z nim klocic. Ostatecznie stanelo na tym (nie chcialem wziac odpowiedzialnosci na siebie, bo i z jakiej racji), ze zalozy to co uwaza, ale na pismie dostane ze samochod bedzie posiadala takie parametry jak na benzynie ale butla ma byc DO RAMY... i wyszedlem aby sie dalej nie stresowac. Po chwili zastanowienia jednak wrocilem i bylem do konca montazu.
Ostatecznie zalozyli:
- reduktor TOMASETTO (nie wiem jaki model dokladnie, w homologacji jest tylko nazwa),
- wtryski te standardowe,
- rurke 8mm,
- komputer Stag-300,
- butle przymocowali do dwoch belek poprzecznych do ramy (jak myslicie, bedzie dobrze? Postaram sie zrobic fotki jak znajde jakis kanal)
Auto na wolnych obrotach pracuje prawie jak na benzynie (tylko minimalne, prawie niewyczuwalne wahania obrotow), podczas jazdy wszystko OK, do czasu wcisniecia gazu do podlogi (aby zrobic kickdown). Wowczas przez moze sekunde auto podnosi obroty, po czym centralka gazu zaczyna piszczec i przelacza sie na benzyne (potem trzeba zgasic i ponownie zapalic auto, zeby znow sie na gaz przelaczylo).
Paramtery:
Cisnienie robocze: 1.24 bar
Cisnienie minimalne: 0.71 bar
Czy ktos moze wiedziec dlaczego sie przelacza na benzyne? Czy spada ponizej cisnienia minimalnego i dlatego przelacza sie na benzyne, bo uznaje ze nie ma juz gazu? Chyba, ze wtryski niedomagaja, ale raczej nie bo przeciez czujnik cisnienia jest przed wtryskami...?
No i kolejny raz sie sprawdzilo, ze jednak klient mial racje... jak tylko bede mial czas, to pojade zeby to poprawili. Ale poza tym, przy w miare spokojnej jezdzie (bez wciskania gazu do samego spodu) auto bardzo ladnie jedzie na gazie, nie czuc w ogole roznicy pomiedzy benzyna i gazem. Jesli poprawia tego "kickdowna", to moze nawet bede mogl ich polecic? bo przynajmniej trzeba przyznac, ze wykonane jej solidnie (porzadnie poizolowane, itd, itp) ale moze dlatego, ze widzieli jak ze zje*alem szefa i moze jak mnie wiedzieli i im na rece patrzylem to woleli juz robic wszystko porzadnie...